Kalifornijska Flora – czyli co możemy spotkać przy drodze

Wczorajszy post natchnął mnie do pomyszkowania w komputerze i wyszukania zdjęć roślin, które mam w zasięgu wzroku na co dzień. Zdjęcia te były robione w latach 2011- 2012 na terenie Los Angeles, San Diego i Bay Area.
Dodam opisy miejsc z których pochodzą i nie będę udawała, że znam wszytskie rośliny z nazwy 🙂
(podpiszę te, które znam :).
Część zdjęć robił mój tata, część robiłam ja 🙂

Zapraszamy:

Palmy oraz bananowce

Long Beach
bananowiec z młodymi banankami, San Diego

widok z mojego okna, Long Beach

San Pedro

Long Beach

bananowiec, San Diego

palmy sprzed mojego domu, Long Beach
Iglaki i miniaturki:

San Pedro

San Pedro
Klify i brzeg oceanu:

Rancho Palos Verdes
kaktusy, Rancho Palos Verdes

Rancho Palos Verdes


juka rosnąca przy drodze 🙂 takie tam krzaczory
Na miejskich rabatkach:

Strelicja, Long Beach

Rododendron, Long Beach
Hibiskus, Long Beach

Rododendron, Long Beach

nie wiem co to, ale ma cudne nasiona, Long Beach

ten kwait kwitnie tylko zimą, Long Beach

Los Angeles

Los Angeles

Los Angeles

Los Angeles

fikus beniamin, często spotykany w doniczkach w Polsce, Long Beach

chwalę się granatem na wyciągnięcie ręki, Long Beach
Co ludziom w przydomowych ogródkach wyrasta:

Passiflora, Seal Beach
Venice Beach
jukowy gąszcz, San Pedro
Eukaliptusy:

stare eukaliptusowe drzewo, Long Beach

nasiona eukaliptusa w rękach mojego taty, Long Beach

eukaliptus, Long Beach
Podmokłe tereny w Bay Area:



Moje domowe roślinki:

doniczkowe frezje

mój kuchenny parapet (w centrum cudnie kwitnący i przepięknie pachnący jaśmin, obok kocia trawka 🙂


jaskry i “bambusy”
Pozostałe przydrożne pięknoty:
rozmaryn, Venice Beach
San Diego
aloes, San Diego

Los Angeles

aloes, Los Angeles

Los Angeles

wesoly gąszcz, Malibu
Miły bonus:
amerykańska szara wiewióra.
Pozdrawiam ciepło!

Bay Area- Stockton, San Francisco, Pinole, Oakland.

Co jakiś czas odwiedzamy rejony Bay Area.
Najczęściej jest to Stockton. Czasem San Francisco, Oakland, Pinole, Martinez albo Sacramento.
Bardzo lubię jeździć na północ. Jest tam zimniej niż w “moim” Los Angeles.
Dzisiaj będzie podróż zdjęciowa. Dużo do oglądania, niewiele do czytania 🙂

Zapraszam:

wyjechaliśmy w mglisty poranek, ruch był niewielki 🙂
kierunek Sacramento drogą międzystanową numer 5
góry i doliny
cudna, pusta droga
to skalne miejce wygląda tak samo latem i zimą (latem nie jest zielone, zimą nie jest ośnieżone)
po zjechaniu z gór czeka nas kilkaset kilometrów, całkiem płaską i nudną równiną 🙂
czasem pojawią się krzaczyska na poboczu
 najczęściej jednak nie ma nic
 no może z wyjątkiem stepowych turlaczy (takich ze starych westernów, które to turlacze co jakiś czas turlają się toczone przez wiatr w scenach, w których nic się nie dzieje) lubię turlacze 🙂
Kilka zdjęć obrazujących przełom jesieni i zimy w Kalifornii:
zielone drzewka z czasem zółkną albo czerwienieją
palmy uparcie pozostają zielone
trawa również
 cytrusy dojrzewają (mandarynki zawsze będą kojarzyły mi się ze Świętami Bożego Narodzenia)
Bay Area rejon San Francisco:
z czym mi się kojarzy?
z wiatrakami
zielonymi łąkami, krowami, i jeszcze większą ilością wiatraków
z rozsianymi po zielonych pagórkach gospodarstwami
 z przeuroczo ukształtowanym terenem
“Jesus saves” z trudnymi do przeoczenia wiadomościami dla zmotoryzowanych
Króciutka wizyta w San Francisco:


przed wjazdem na Bay Bridge trzeba zapłacić myto ($4)
na moście wita nas tabliczka
wyspa Alcatraz
statek płynący w stronę Golden Gate (taki malutki w tle 🙂
tak wygląda San Francisco z Bay Bridge
panorama części miasta z Alcatraz w tle (wiecie, że ponoć San Francisco powierzchniowo można porównać do Szczecina?) —-> POPRAWKA!

San Francisco (121 km²) jest ponad dwa razy mniejsze od
Szczecina (300,55 km²)

dla porównania W San Francisco
żyje około 809 tys. ludzi a w Szczecinie około 409,5tys.
co daje w San Francisco
około 6 688 os./km² a w Szczecinie
około 1363 os./km²


most Bay Bridge, z którego robiłam poprzednie zdjęcia

 najczęściej spotykany znak w San Francisco, no może poza “one way street” 🙂

taka to Ameryka widziana moim obiektywem 🙂
Już niebawem zaproszę Was na kolejną wycieczkę 🙂
Buziak!

Ulubieńcy listopada 2012- czyli jakich kosmetyków używam na co dzień.

Zauważyłam, że tag “ulubieńcy” danego miesiąca jest bardzo popularny na wielu blogach, wiec postanowiłam podzielić się z Wami moimi codziennymi kosmetycznymi przyjaciółmi.

Pielęgnacja twarzy


Od prawej strony zaczynając:

olejek arganowy– moje odkrycie wszechczasów. Używam go od ponad półtora roku codziennie wieczorem na twarz i szyję. Polecam wszystkim. Rewelacyjnie nawilża, zapobiega powstawaniu zmarszczek, zmiękcza i wygładza skórę. Jest niesamowicie wydajny.

żel do mycia twarzy Simple oraz chusteczki do demakijażu Simple– uwielbiam! delikatne, nawilżające, świetnie zmywają tusz do rzęs, cienie, puder. Bezzapachowe, antyalergiczne.

balsam do ust z olejkiem migdałowym i woskiem pszczelim Cat’s Little Corner– mój własnoręcznie robiony cudotwórca. Świetny na noc, smaruję się nim wieczorem. Kiedy się budzę balsam jest czały czas na ustach 🙂

Pond’s krem na dzień- używam go jako kremu BB własnej roboty po dosypaniu do niego mineralnego pudru sypkiego (na zdjęciu przy makijażu)

NARS Lightening Cream na noc- zaczęłam go używać niedawno, więc nie mogę o nim jeszcze nic konkretnego napisać. Jest przyjemny i dobrze nawilża, używam zamiennie z olejkiem arganowym.

Collagen Gel Patches– raz w tygodniu robię kurację kolagenową pod oczy. Miłe żelowe płatki delikatnie chłodzą i odprężają okolice pod oczami, redukują opuchliznę i rozjaśniają cienie.

Pielęgnacja ciała

Od prawej strony:

The Body Shop Spiced Vanilla body scrub- świetnie pachnie, świetnie nawilża, świetnie odświeża skórę. Polecam.

The Body Shop Coconut body butter- mój ulubieniec ze wszystkich ulubieńców. Rewelacyjna konsystencja. Wielogodzinne nawilżanie. Zapach, który z biegiem czasu stał się moim ulubionym. Polecam z uśmiechem 🙂

Filcowane mydło– własnoręcznie robione mydło metodą cold process, które własnoręcznie ofilcowałam 🙂 wełną z merynosów. Działa jak delikatny peeling i świetnie masuje. Ma zapach Vanilla Musk. Bardzo je lubię.

Dezodorant Lady Speed Stick– używam tej firmy od lat. Obecnie mam zapach Coconut Lime. Nie jest moim faworytem, ale chroni przed nieprzyjemnym zapachem tak jak wszystkie inne, których próbowałam.

Dark Kiss Bath and Body Works– żel pod prysznic. Dobrze się pieni, ma miły zapach, który długo utrzymuje się na skórze.



Makijaż






Od prawej strony:

korektor Covergirl numer 610 Classic Ivory- dobrze kryje, nie trzeba robić poprawek w ciągu dnia. Jeśli chcę zamaskować coś ciemniejszego muszę położyć dwie warstwy, ale nie jest to dla mnie wielkim problemem 🙂

Mineralny puder sypki Physicians Formula w odcieniu creamy natural. Super lekki, półkryjący, idealnie dopasowuje się do koloru mojej skóry.

Mały słoiczek to zrobiony przeze mnie krem BB. Połączyłam krem na dzień Pond’s i mineralny puder sypki Physicians Formula. Jest lekki i półkryjący, nadaje subtelny kolor. Jestem zaskoczona wynikem tego eksperymentalnego połączenia. Na plus 🙂

Róż do policzków The Body Shop– miłe opakowanie, miły aplikator, miła konsystencja, przyjemy kolor. Dla mnie strzał w 10.

Oko



Od prawej

Cienie do powiek Inglot Integra w odcieniach fioletu (kupione w Polsce)

Cienie do powiek Inglot Integra w odcieniach turkusu (kupione w Polsce)

Cień do powiek Covergirl w odcieniu Pink Chiffon

Tusz do rzęs Rimmel black (kupiony w Polsce)

Od prawej:

kredka do brwi L.A. COLORS brązowa

kredka do oczu essence numer 18 everybody’s darling (kupiona w Polsce)

kredka do oczu essence numer 08 teddy (kupiona w Polsce)

kredka do oczu essence numer 19 all I want (kupiona w Polsce)

kredka do oczy Pierre Rene numer 10 (kupiona w Polsce)

kredka do oczu Sensique numer 116 (kupiona w Polsce)

kredka do oczu satin touch kohl My Secret numer 16 fuchsia (kupiona w Polsce)

kredka do oczu essence numer 20 scream green (kupiona w Polsce)

Zapachy

Od prawej

Dolce & Gabbana Light Blue- uwielbiam

Victoria’s Secret Bombshell- uwielbiam

Victoria’s Secret Very Sexy- idealny na chłodniejsze dni, na ciepłe jest dla mnie za ciężki

Bath and Body Works aromatherapy Mandarin and Lemongrass- idealny zapach na noc. Utrzymuje się na skórze do rana. Czasem uzywam go do popachnienia pościeli 🙂

Bath and Body Works Night Blooming Jasmine- jestem zakochana w tym zapachu po uszy. Rewelacja!

Włosy




Od prawej:

John Frieda full repair szampon do włosów- świetnie pachnie i wyraźnie nawilża.

John Frieda full repair odżywka do włosów- doskonale nawilża i zapobiega puszeniu, poprawił się stan końcówek włosów, łatwo się rozczesują.

Malutka butelczynka oleju arganowego do włosów One’n only używam razem z prostownicą i zawsze wtedy kiedy chcę nadać włosom więcej blasku.

Spray nabłyszczający John Frieda frizz-ease- super nabłyszcza nie przetłuszczając włosów.

Jeśli macie jakieś pytania odnośnie wyżej wymienionych kosmetyków dajcie znać, chętnie odpowiem.

Pozdrawiam!

Radość z drobiazgów

Krótki post o radości jaką sprawił mi słoik z polskimi smakołykami.

W moim ulubionym meksykańskim markecie znalazłam dzisiaj polskie kiszone ogórki.
Uwierzcie mi, to bardzo, bardzo niespotykane znalezisko 🙂
Tu w USA bardzo popularne są korniszony, zwane piklami (pickles) czyli ogórki w occie z gorczycą i innymi przyprawami.
Zawsze kiedy miałam ochotę na normalne kiszone ogóreczki, musiałam robić je sama.

Mam nadzieję, że to nie jednorazowa dostawa..

Nieczęsto widuję polskie etykietki. Właściwie wcale 😀

 Miny ludzi były bezcenne, kiedy patrzyli jak z wielkim uśmiechem przytulałam ogóreczki 🙂

Tak oto można sprawć, żeby uśmiech nie znikał mi z buziaka 🙂
Dla ciekawych: słoik z polskimi kiszonymi ogórasami kosztuje tu $3.99 plus podatek.

Pozdrawiam ciepło!
Mam nadzieję, że ten dzień bedzie miał niespodziankę dla każdego z Was!

Deszcz!

Zaczyna się pora deszczowa. Tu nie ma czterech wyraźnych pór roku jak w Polsce. Są dwie.
Pora sucha obejmuje polską wiosnę, lato i jesień.
Zimą nastaje pora deszczowa.
Lubię jak pada deszcz. Myślę wtedy o Polsce 🙂

 Rośliny, które rosną w środku budynku, w którym mieszkam. Mają ogromne liście. Jak parasole 🙂

 Są zielone przez cały rok. Nawet teraz jeszcze zieleńsze 🙂

W środku budynku mamy cudnie szumiącą fontannę i trochę zieleni.

Lubię to miejsce. Panuje tu rewelacyjny mikroklimat. Latem jest chłodniej niż na otwartej przestrzeni, mimo, że na zewnątrz panują strasznie męczące upały. Zimą jest przyjemnie bo nie czuć zimnej bryzy znad oceanu.
Taki nasz mały prywatny park.

I jeszcze coś cudnego na koniec.

Miła niespodzianka na oknie w kuchni 🙂 Zakwitł ponownie mój kochany storczyk kropkowany. Prezent od rodziców.

Ściskam i pozdrawiam!