Zawsze jak chce mi się czegoś słodkiego albo kompletnie niezdrowego, sięgam po telefon i oglądam moje zdjęcia sprzed prawie trzydziestu kilogramów..
Natychmiast mi się odechciewa i sięgam po orzechy albo robię sobie zieloną herbatę..
Obcięłam włosy na krótko.
Bardzo lubię taka fryzurę. Jest mega wygodna i świetnie się w niej czuję.
To nie pierwszy raz kiedy mam krótkie włosy. Wcześniej zdecydowałam się na taki wizerunek pod koniec liceum (kilkanaście lat temu).
Na przełomie marca i kwietnia przyjechałam do Polski z bardzo długimi włosami. Z miesiąca na miesiąc decydowałam się na radykalniejsze skracanie 🙂
Przygotowałam zdjęciową metamorfozę mojej fryzury od kwietnia aż do teraz 🙂
Moją poprzednią metamorfozę wagową można zobaczyć **tutaj**KLIK** (cały czas trzymam zdrową wagę, a nawet udało mi się schudnąć kolejne 3 kilogramy od czasu opublikowania wagowego posta)
Zdjęcia pożyczyłam ze swojego konta na Instagramie 🙂
![]() |
marzec 2014 |
![]() |
kwiecień 2014 |
![]() |
czerwiec 2014 |
![]() |
sierpień 2014 |
![]() |
wrzesień 2014 |
![]() |
listopad 2014 |
![]() |
grudzień 2014 |
najaktualniejsze zdjęcie 😀 |
Buziaki!
5 miesięcy temu ważyłam trochę ponad 70 kilogramów (przy niecałych 160 cm wzrostu). Nie miałam wtedy serca się ważyć i nie robiłam tego często, więc za wyjściową wagę przyjęłam 71-72 kilogramy.
Nie lubiłam kiedy ktoś robił mi zdjęcia, chowałam się za szalami, chustami i długimi swetrami. Nosiłam grube, długie zimowe płaszcze, bluzy polarowe i niskie buty (co oczywiście jeszcze bardziej przytłaczało moja sylwetkę).
Od tamtego czasu schudłam niecałe 12 kilogramów. Zmniejszyłam się o dwa rozmiary 🙂 Ważę 59,5. To wielki sukces 😀 Jestem mega szczęśliwa!
Dobrze wiem ile wysiłku, poświęceń i zmian potrzeba żeby osiągnąć taki wynik.
Przede mną jeszcze 4-5 kilo i osiągnę optymalną wagę.
Pod spodnowymi postami TYM *KLIK* oraz TYM *KLIK* prosiłyście, żebym się pokazała 🙂
Tak jak wcześniej pisałam, mam bardzo mało zdjęć z przełomu marca i kwietnia 🙁 bo nie lubiłam się eksponować. Znalazłam jedynie kilka (dzięki Mamuś).
Zdjęcia aktualne były robione wczoraj i dzisiaj 🙂
5 miesięcy temu:
przełom marca i kwietnia 2014
dzień dobry 😀 |
uszanowanko 🙂 |
trochę cienki ten szal bo nie udało mu sie zakryć tego co chciałam 😉 |
😀 |
Dopiero jak ustawiłam obok siebie 7 półtoralitrowych butelek z wodą- uświadomiłam sobie ile dodatkowego ciężaru musiałam codziennie ze sobą nosić O_o
tak naprawdę powinno być 8 butelek, bo tu jest tylko 10,5 kilo 😉 |
Teraz:
sierpień 2014
🙂 |
czuję się o niebo lepiej |
i lubię pozować do zdjęć |
dzisiaj 😀 |
w czarnych spodniach z Orsay 😉 |
😀 |
marzec 2014 |
sierpień 2014 |
Byłam dzisiaj u fryzjera 🙂
Wstępnie plan był taki, że podcinamy końcówki, które nie nadaja się do użytku i są bardzo mocno zniszczone. Moje włosy są grube, i przy długości jaką osiągnęły zrobiły się bardzo ciężkie.. na tyle ciężkie, że miałam poważny problem z ich nadmiernym wypadaniem (to już nie pierwszy raz- cztery lata temu po porodzie miałam taki sam kłopot)
Sytuacja przedstawia się następująco:
![]() |
tak było przed |
![]() |
tak jest teraz |
jakość zdjęć jest instagramowa 🙂
Czuję się dobrze, mam świadomość że moje włosy są w nieporównywalnie lepszej kondycji. Już nie raz miałam zupełnie krótkie fryzury i nie ukrywam, kusi mnie żeby za jakiś czas jeszcze bardziej dać się obciąć :3
Cały czas kuruję się Vitapilem, mam maski Biovax i wczoraj kupiłam sobie osławioną odżywkę Garnier Ultra Doux z awokado i karite 🙂
Aha! i mam do Was pytanie odnośnie dwóch farb do włosów 🙂 ale to już jutro 😉
Buziaki!
Wczoraj wieczorem postanowiłam przetestować najnowszy włosowy nabytek. Była to bardzo spontaniczna decyzja 😉 Przed samym położeniem się spać chwyciłam piankę Aussie, pomarańczowe papiloty Lure i przystąpiłam do nawijania. Nie mam doświadczenia w tego typu zabiegach fryzjerskich, ale cały proces nie zajął mi wiele czasu. Gąbkowe wałki są tak skonstruowane, że włosy nie ślizgają się po ich powierzchni i łatwo jest nad wszystkim zapanować. Każde pasmo włosów przed nawinięciem pokryłam obficie pianką. Najbardziej niewygodną częścią całego procesu było zasypianie z 10 ‘ślimaczkami’ na głowie. Dałam jednak radę 😀
Jestem zachwycona efektami. Uwielbiam mieć kręcone włosy.
![]() |
żródło: mój Instagram 😀 |
![]() |
tak się wczoraj chwaliłam ślimaczkami na instagramie |
po zdjęciu z włosów |
pierwsze wrażenia |
cały dzień chodziłam z takim wesołym lokiem na czubku głowy 😀 nie dał się przyklepać 😉 |
Buziaki!
Kuracja złuszczająca stopy zakończona. Pokażę Wam jak wyglądał cały proces. Nie będzie to ani ładne, ani przyjemne, ani estetyczne. Jeśli jesteście wrażliwe/i i nie lubicie zdjęć z łuszczącą się i odpadającą skórą to zapraszam do poczytania innego posta albo poszukania sobie na blogu zdjęć Nuszkisa 😀
efekt końcowy |
Mój proces złuszczania skóry stopowej trwał troszkę ponad dwa tygodnie od momentu włożenia stóp do woreczków z płynem złuszczającym aż do odpadnięcia ostatniej skórki.
Przez ten czas chodziłam w trampkach (różowych) bo wygląd moich stóp nie kwalifikowal sie na publiczny widok.
moczyłam nogi w złuszczającym płynie przez 1,5h tak jak bylo napisane na opakowaniu |
Przez pierwsze 5 dni od kontaktu stóp z płynem złuszczającym nic sie nie działo. Zauważyłam jedynie, że moja skóra bardzo poszarzała– zrobiła sie szara i smutna, tak jakby wiedziała że niedługo odpadnie 😉
Po 6 dniach stopy zrobiły sie strasznie suche i szorstkie. Bylo mi bardzo niewygodnie, bo skórki zahaczały o wszystkie możliwe rzeczy z wnętrzem skarpetek włącznie. Codziennie wieczorem moczyłam nogi w misce z bardzo ciepłą wodą i mydłem a potem smarowalam przesadnie grubą warstwą masła do ciała i ubierałam skarpetki.
7 dnia rozpoczeło sie złuszczanie. Nic nie bolało ani nie czułam jakiegoś strasznego dyskomfortu. Jedyny minus calej tej akcji to wygląd. Tak jakby moje nogi bawiły się w zombie które postanowiło zrzucać kawał skóry co jakiś czas.
UWAGA! poniżej znajdują się zdjęcia nie dla wrażliwych..
Proces złuszczania:
wszystko zaczęło się od pięt |
potem dołączyly palce |
odpadająca martwa skóra wyraźnie różni się kolorem od tej świeżej pod spodem |
moczenie nóg bardzo pomagało w zachowaniu stosunkowej ‘czystości’ całego procesu |
środkowa część stopy |
sama końcówka złuszczania w postaci malutkich kawałeczków skóry |
delikatny peeling stóp pomógł złuszczyć ostanie skórki |
Moje stopy po kuracji:
jestem pod wielkim wrażeniem |
pięty nadal potrzebują trochę troski i opieki, ale wyglądają zdecydowanie lepiej niż kilka tygodni temu |
😀 |
teraz uwielbiam patrzeć na moje ‘nowe’ stopy |
są gładkie i miękkie |
mam nadzieję, że efekt utrzyma się kilka miesięcy 🙂 |
Moje rady na czas złuszczania:
*nawilżajcie stopy codziennie kilka razy dziennie
*namaczajcie stopy w ciepłej wodzie z mydłem
*podczas złuszczania noście skarpetki
*jeśli nie możecie wytrzymać ze zwisającą ze stóp skóra- możecie delikatnie jej ‘pomóc’ odpaść 😉
*uzbrójcie się w cierpliwość
Podsumowując:
Jestem bardzo bardzo zadowolona z efektów działania maski peelingujacej do stóp.
Nie ukrywam że proces jest czasochłonny, pracochłonny i brudny.
Czy zdecyduję się na kolejne złuszczanie stóp tym sposobem?
TAK!
Gorąco polecam 🙂
Buziaki!
Kilka dni temu pokazałam Wam drewniane zakupy z Good Will.
Udało mi się wyczarować nowy look dla niebiesko-kremowej skrzyneczki. Zajęło mi to ponad dwa dni 🙂 Zdecydowałam, że nie będę zmieniała diametralnie jej koloru, bo w moich serwetkowych zbiorach jest niebieski motyw, który szczególnie sobie upodobałam- niezapominajki.
Nie będzie to post tutorialowy 🙂 Pokażę Wam metamorfozę skrzyneczki w formie ogólnych etapów.
Zapraszam również na moje dwa poprzednie kursy decoupage:
KURS DECOUPAGE część pierwsza- podstawy
KURS DECOUPAGE część druga- szkatułka i crackle
Wszystkie zdjęcia i przedmioty są mojego autorstwa i wykonane przeze mnie.
Nie zgadzam się na ich wykorzystywanie i publikowanie bez mojej wiedzy.
Zaczynamy od oryginalnego wyglądu i stanu skrzyneczki:
kremowo-błęktna szachownica |
ręcznie ozdobiona napisem |
w środku zakurzona i popisana ołówkiem i kredkami |
zabrudzona rączka z wieloma warstwami białej farby, która zaczęła się kruszyć w kilku miejscach |
ogólnie rzecz ujmując- skrzyneczka z dużym potencjałem 😉 |
Etap pierwszy: oczyszczanie
chwyciłam najgrubiej ziarnisty papier ścierny z mojej kolekcji papierów ściernych i zaczęłam pracę |
całkiem oczyszczona skrzyneczka |
niektóre miejsca oczyściłam aż do drewna |
w niektórych miejscach zostawiłam nieregularną warstwę farby |
rączka z bliska |
i z góry
zdecydowałam, że zostawię efekt przetartej białej farby z prześwitami drewna |
Etap drugi: wybór motywu
jeden z moich ulubionych niebieskich wzorów: niezapominajki (swoją drogą nie pojmuję jak można używać takich cudowności do wycierania buzi przy stole- wiem- mam bzika) |
Etap trzeci: puzzle 😀 czyli układanie i rozmieszczanie motywu serwetkowego na dekorowanym przedmiocie
tym razem nie wycinałam tylko wydzierałam serwetkowe kwiatki, żeby ich granice nie były widoczne a cały wzór stanowił jedną całość |
wcale nie tak łatwo poukładać kwiatek przy kwiatku, żeby wyglądało to sensownie 😉 zabawa na kilka godzin (przy zamkniętych oknach, bo najmniejszy podmuch może wszystko zepsuć) |
Etap czwarty: przyklejanie (nie miałam głowy do robienia zdjęć, bo autentycznie obawiałam się, że wszystkie kwiatki sfruną mi jak się poruszę)
Etap piąty: suszenie przyklejonego motywu 🙂
można pomóc sobie najsłabszym powiewem suszarki do włosów albo poczekać aż cały klej dokładnie wyschnie |
bardzo podobają mi się różnice w kolorach tła, nadają skrzyneczce charakteru i nie jest monotonnie biało-niebiesko-zielona |
Etap szósty: lakierowanie
ostatnim etapem jest zabezpieczenie skrzyneczki lakierem akrylowym |
lakier nada skrzyneczce delikatnego połysku i zniweluje granice pomiędzy naklejonym motywem a powierzchnią drewna |
każda strona skrzyneczki jest inna i niepowtarzalna |
rączkę i środek pozostawiłam bez ozdób |
drugie życie niebieskiej skrzyneczki 🙂 |